Archive for marzec 1st, 2011

Pierwsze dni w Kolumbii – Bogota 9-13 lutego 2011

Posted in Kolumbia on marzec 1st, 2011 by Marzena – 2 komentarze

Rio było zdecydowanie jednym z tych miejsc, które opuszczaliśmy z uczuciem niedosytu i przekonaniem, że mogliśmy zostać w Brazylii jeszcze trochę czasu. Uznaliśmy jednak, że budżet mocno nadszarpnięty po Argentynie nie wytrzyma brazylijskich cen, i chcąc go ratować zdecydowaliśmy przenieść się do Kolumbii. O Kolumbii w czasie naszej podróży nasłuchaliśmy się od poznanych ludzi strasznie dużo i każdy, kto tu był, zachwalał kraj, jego mieszkańców i przekonywał, że Kolumbia jest równie bezpieczna jak inne kraje Ameryki Południowej. Zachęceni opowieściami polecieliśmy z Rio do Bogoty. Lądowanie mieliśmy lekko mówiąc ciężkie bo nagle z gorącego i słonecznego Rio znaleźliśmy się w zimnej i deszczowej Bogocie. Do tego rozchorowaliśmy się porządnie i zwiedzaliśmy Bogotę z gorączką:( Postanowiliśmy się jednak nie zrażać i dać szansę i temu miejscu, ponieważ wielu spotkanym przez nas ludziom Bogota się podobała.

Wprawdzie poczuliśmy, po czasie spędzonym w Chile, Argentynie i trochę Brazylii, że wróciliśmy do prawdziwej Ameryki Południowej, ale to co zobaczyliśmy nas nie zachwyciło. Bogota jest ogromnym miastem, w którym już na pierwszy rzut oka widać ogromne dysproporcje społeczne. Są dzielnice, w których można dobrze zjeść, zabawić się, czy pójść na zakupy do wielkich centrów handlowych (na marginesie mamy wspólną cechę narodową z Kolumbijczykami – też uwielbiają niedzielne spacery po centrach handlowych:) Są też miejsca, które można odwiedzić – zabytkową dzielnicę Bogoty La Candelaria, wzgórze Monsserat z którego rozciąga się panoramiczny widok na miasto, czy imponujące muzea, z których najważniejsze jest muzeum złota. Z drugiej strony, po raz pierwszy spotkaliśmy prawie nagie prostytutki wystające w ciągu dnia na ulicach miasta. Widzieliśmy też bardzo dużo biednych i koczujących na ulicach miasta ludzi, zostawionych samymi sobie. Wyjeżdżając z Bogoty uznaliśmy, że mieszanka, którą tu wiedzieliśmy, pozostawiła w naszej pamięci raczej negatywny obraz tego miasta.

Nasz karnawał w Rio

Posted in Brazylia on marzec 1st, 2011 by Marzena – 1 Comment

Rio ma wiele charakterystycznych miejsc – Ipanema, Copacabana, Christo Redentor czy Pao de Azucar, jednak chyba najbardziej znaną na świecie wizytówką miasta jest karnawał – coroczna kilkudniowa rywalizacja pomiędzy szkołami samby to najbardziej huczne obchody karnawałowe na świecie. My znaleźliśmy się w Rio jakiś miesiąc przed terminem karnawału (w tym roku obchody przypadają na 5-8 marca 2011), więc było nam trochę szkoda, że nie zobaczymy Rio w karnawale. Pomyśleliśmy – następnym razem:)

Więc kiedy dowiedzieliśmy się od jednego z pracowników naszego hostelu, że w weekendy na sambodromie odbywają się próby szkół występujących w czasie karnawału, postanowiliśmy jednak coś zobaczyć. Przyjechaliśmy na sambodrom w sobotę i… z wyjątkiem kilku ochroniarzy i nas nie było tam żywej duszy. Zawiedzeni porażką zauważyliśmy przed wejściem na sambodrom harmonogram prób – okazało się, że następnego dnia trzy szkoły samby miały zaplanowane próby. Postanowiliśmy, że na sambodrom dotrzemy jeszcze raz, i zastanawialiśmy się tylko czy wziąć ze sobą nasz gigantyczny aparat, żeby z ukrycia zrobić kilka zdjęć. Myśleliśmy bowiem, że jak przyjdziemy na próby, to na sambodromie oprócz nas, może kilku innych turystów, ochroniarzy i oczywiście tancerzy nie będzie nikogo więcej.

Kiedy dotarliśmy tam następnego dnia przeżyliśmy jedną z większych niespodzianek w życiu i musieliśmy mieć głupie miny gdy zobaczyliśmy to:

Oprócz nas, kilku turystów, ochroniarzy i tancerzy oczywiście, na sambodromie było chyba całe Rio… Wszystko wyglądało tak jak w czasie prawdziwego karnawału. Były światła, trybuny pełne widzów, transmisje telewizyjne, fotografowie, tancerze i jedna wielka impreza. Jedyną różnicą względem „prawdziwego” karnawału było to, że tancerze nie byli ubrani tak jak podczas właściwych obchodów. Prawdziwa była ich radość, zabawa i uczucie wkładane w taniec. Podobało się nam strasznie a widzieliśmy tylko mały kawałek…

[Popeye też wpadł na chwilę]