Oaxaca 30 października – 3 listopada 2010

Oaxacę zapamiętamy z kilku powodów. Po pierwsze, samo miasto jest bardzo ładne, schludne i przygotowane dla turystów pod wszelkimi względami.

Po drugie, odwiedzaliśmy je w czasie gdy trwały tam obchody towarzyszące Dniu Zmarłych co powodowało, że w mieście pełno było imprez, przedstawień ulicznych artystów i dekoracji stworzonych w związku tymi obchodami.

Po trzecie, jedliśmy pyszne jedzenie (suszonych świerszczy nie odważyliśmy się jednak skosztować) i mieliśmy okazję spróbować tutejszego mezcala za sprawą poznanych Agi i Tomka.

Wybraliśmy się też na zwiedzanie ruin miasta Monte Alban, po którym zgodnie stwierdziliśmy – ruin dość… ale do Machu Picchu nam przejdzie. Odwiedziliśmy jeszcze fajny klasztor niestety zapomniałam jak się nazywa.

No i chyba na koniec warto też dodać, że mieliśmy przygody z tutejszymi robalami brrrrrr i znowu ktoś nam zwinął pastę do zębów…

  1. an pisze:

    no bez pasty to najgorzej 😉

  2. KiM pisze:

    Pozdrawiamy podrózników, milo się czyta i oglada, pozdrawiamy
    KiM

  1. There are no trackbacks for this post yet.