Buenos Aires i Mendoza 30 grudnia 2010 – 3 stycznia 2011

Nasze pierwsze spotkanie z Buenos Aires, choć tylko dwudniowe, uznajemy za bardzo udane. Wprawdzie widzieliśmy tylko niewielką część miasta, ale chyba zdążyliśmy trochę poczuć jego klimat, zobaczyć kilka niezwykłych dzielnic i zachwycić się jego urodą i kuchnią. Nie muszę chyba nikogo przekonywać, że element kulinarny jest bardzo ważną częścią tej podróży a boskie Buenos dostarczyło nam w tym temacie niezapomnianych przeżyć. I nie chodzi tylko o steki, które smakują tak że brakuje słów, pyszne są też lody, ciasteczka, czy pizze. Prawdziwy raj dla nas smakoszy…

W Buenos przywitaliśmy Nowy Rok i to chyba w dosyć ciekawy sposób (na pewno inny od polskiego). Najpierw zgodnie z tutejszym zwyczajem udaliśmy się na pyszną kolację, która skończyła się po północy lampką szampana, życzeniami i prawie godzinną obserwacją pokazu sztucznych ogni. Później w poszukiwaniu imprezy trafiliśmy do jednego z klubów w dzielnicy Palermo a następnie przyłączyliśmy się do świętujących na ulicy Argentyńczyków. Uliczna impreza trwała dla nas do 6.00 rano, po czym po kilku godzinach snu, spotkaliśmy się z Madzią, która przyjechała do nas na miesiąc:)))

Już w trójkę w Nowy Rok obserwowaliśmy na ulicach Buenos Aires początek Rajdu Dakar i prezentację zawodników wyścigu. Madzia spróbowała też swojego pierwszego argentyńskiego bife de lomo i uznała, że jest w raju:) Z Buenos wyjechaliśmy jeszcze tego samego dnia, ale wracamy tu pod koniec stycznia i nie możemy się już doczekać drugiej tury.

Wyjazd z Buenos to początek ciężkiej przejażdżki. Argentyna jest tak ogromnym krajem i ma tak wiele miejsc, które chciałoby się zobaczyć, że trzeba pogodzić się z tym, że przemieszczanie zajmuje strasznie dużo czasu i jest bardzo męczące. My może już trochę się do tego przyzwyczailiśmy, ale i Madzia rzucona na głęboką wodę, dzielnie zniosła swoją pierwszą 14-godziną autobusową podróż do Mendozy.

Mendozę odwiedziliśmy po raz drugi, ale z taką samą przyjemnością jak za pierwszym razem. Oprócz zwiedzania samego miasta, najważniejszym punktem naszego programu była kolejna wizyta w Maipu. Za pierwszym razem odwiedziliśmy tylko kilka winiarni, a do zobaczenia pozostało nam wtedy jeszcze ich mnóstwo, więc tym razem w trójkę, udaliśmy się na kolejną rowerową wycieczkę. I po raz kolejny muszę stwierdzić, że Mendoza i region Maipu nas urzekły. Trzeciego razu na razie nie planujemy ale kto wie…

  1. misiek pisze:

    OSTATNIE ZDJECIE: marzenka jak długo degustowalas to winko 🙂 wogole fajny patent z podgladaniem piwnic od gory 🙂
    Super wygladaja te nowoczesne budynki na tle starych i tego mostu 🙂
    PS kto to madzia?
    pzdr

  2. Krysia pisze:

    Z każdeym zdjęciem wujek przynosił z domowej piwniczki kolejną buteleczkę, oczywisice zaczął od tych z regionu Maipu, teraz już nie pamiętam jakie były kolejne, ale zwiedzał winnice z Wami. W środę kolejne tanie loty do Am. Płd. no nie Wiem czy go tam nie zastaniecie pod czs waszej 3 wyprawy do Mendozy.
    Dobrze, że odpuscil sobie rajd, na wszelki wypadek schwalam kluczyki od mojego samochodu…
    buziki dla wszystkich,
    dla dwóch czyki trzech…
    KiM

  3. jożin pisze:

    Zazdroszczę Wam trochę tego Nowego Roku w Buenos Aires, musiało być ciekawie, pewnie o 4 rano już było jasno, a winnice koło Mendozy to bajka 🙂

  1. There are no trackbacks for this post yet.