Archive for październik, 2010

Jukatan 23-26 października 2010

Posted in Meksyk on październik 28th, 2010 by Marzena – 10 komentarzy

Zacząć chyba trzeba od tego, że dotarliśmy szczęśliwie na miejsce. Podróż była długa, do tego w samolocie wypełnionym po brzegi naszymi sąsiadami zza Odry, ale daliśmy radę. Cel uświęca środki mówią… Pierwsze wrażenie po przylocie: gorąco… Trochę inaczej niż w domu. Na początek mamy plan – nie będzie do końca trampkowo a będzie tak żebyśmy się odnaleźli, zaaklimatyzowali i przestali ciągle biegać za wszystkim… Dlatego też wynajęliśmy auto, znaleźliśmy miły hotelik przy plaży w Tulum i oddaliśmy się degustowaniu tutejszej kuchni oraz zwiedzaniu okolicy.

Jako pierwsze zwiedziliśmy ruiny w Chichen Itza. Miejsce znane zwłaszcza amerykańskim turystom najeżdżającym Cancun, ale wbrew powszechnej opinii (chłopaki to do Was) postanowiliśmy się sami przekonać co to za miejsce. No i się przekonaliśmy… Nie warto… Jedyną fajną rzeczą w całym kompleksie jest główna piramida, bo podobno w pierwszym dniu wiosny i (chyba też jesieni) promienie słoneczne oświetlają jej stopnie tworząc wizerunek węża… Tego nie widzieliśmy ale wierzymy… Zobaczcie sami.

Po ruinkach odwiedziliśmy Gruta de Balankanche jaskinię położoną pod ziemią z ogromną ilością stalaktytów, stalagmitów i podziemną rzeką.

Następnie Valladolid jedno z miast, które pełniło ważną rolę w historii Meksyku. Wyglądało bardzo przyjemnie ale bardzo identycznie;) jak inne miasta na Jukatanie. Najważniejszy jest kościół położony w sercu miasta i znajdujący się w pobliżu park, w którym Meksykanie spędzają bardzo dużo swojego czasu na błogim plotkowaniu.

Najfajniejsze były za to ruiny w Coba. Cały kompleks ruin jest położony w dżungli (dla mnie to była dżungla) na dosyć dużym obszarze, dlatego można pomiędzy ruinami jeździć rowerami. Do tego największą atrakcją jest piramida, na którą można wejść i z której rozciąga sięzapierający dech w piersiach widok na dżunglę. Weszliśmy, a zaraz za nami najazd Francuzów… Wszyscy schodziliśmy z piramidy w tropikalnej ulewie, którą podobno zawdzięczamy huraganowi znad Belize.

Ostatniego dnia w Tulum wyszło piękne słońce. Wcześniej przez ten huragan nad Belize mieliśmy chmury i deszcz. Plaża w Tulum jest piękna.

Ważna informacja dla Karolci, Moni, Pawła i Michała – plan kulinarny też zrealizowaliśmy. Byliśmy na przepysznych empanadas u zaprzyjaźnionej pani (ma nową knajpę z drzwiami i lodówką!), później był wielki stek w Pequeno Buenos Aires, koktajl krewetkowy a na końcu ceviche w El Mariachi…

Oczywiście nie mogło być bez przygód… W ciągu pierwszej godziny po przylocie Kubuś wybierał pieniądze w bankomacie i zapomniał zabrać kartę, o czym zorientował się następnego ranka. Na szczęście nasze konto nie doznało uszczerbku. Do tego daliśmy się oszukać panu na stacji benzynowej, który twierdził, że daliśmy mu za mało a tymczasem szybkim ruchem schował nasze 200 peso do swojej kieszeni. Straty w dobytku za pierwsze trzy dni: jedna karta i 200 peso. A zapomniałam dodać ktoś nam też zwinął pastę do zębów…

Kolejny przystanek Puebla o tym już za niedługo:)

Wstęp

Posted in Meksyk on październik 27th, 2010 by Marzena – 2 komentarze

Najtrudniej jest zacząć… no ale jak się powiedziało A to trzeba też powiedzieć B, więc zobaczymy co wyjdzie z tego naszego pisania… Przede wszystkim mam nadzieję, że nie zanudzimy Was naszymi opowieściami a raczej postaramy się dostarczyć Wam odrobinę słońca i rozrywki:) Tak więc miłego czytania.